[Rosnąca popularność blogowania to ciekawe zjawisko społeczne, które doczekało się licznych analiz.] Z których 76,8% rozpoczyna się od zdania w kwadratowym nawiasie*, a 8,5% ma na celu wyjaśnienie, po co ludzie piszą i czytają blogi (pozostałe 91,5 procent ma na celu wyrobienie wierszówki). 100% wspomnianych analiz jest niestety błędna. Poniżej podajemy wyjaśnienie właściwe.
Na wstępie zaznaczmy, że w teorii naszej przyjmujemy pozycje skrajnie eksternalistyczne, to jest nie dbamy o pierwszoosobowe wyznania autorów ("świat musi się dowiedzieć", "świat musi zobaczyć, jaką mam śliczną dzidzię!", "wyborcy powinni poznać mnie od tej ludzkiej strony mojego murzyna", "jako jednostka wybitna czuję, że ciąży na mnie szczególna odpowiedzialność", "nikt mnie nie kocha, ludzie są nieczuli, niech mnie blogasek w bóliku utuli", "nikt mnie nie publikuje, to se z bloga pomnik wykuję, iiiihaa! nie znasz dnia strony ni godziny gdy cię dopadną me wypociny", etc., etc., etc.) ani czytelników ("och jak ty fajnie piszesz, może skoczymy na piwo?"); podajemy motywacje obiektywne, nawet jeśli nie od razu (przypadek Sherlocka) lub nawet w żadnym momencie nie są one świadome**.
Sherlock na przykład jeszcze dziś w nocy był przekonany, że bloga pisze po to, by nie odpowiadać sobie na pytanie, co się robi na obczyźnie o trzeciej nad ranem, gdy do nocnego daleko, a i tak na skajpie wszyscy już wymiękli.
Prawda została mu objawiona w chwilę później, gdy z braku weny oddał się studiowaniu raportów Google Analytics***. I pojął, że bloga pisze się, moi drodzy, po to, by się dowiedzieć, kto i po co naszego bloga czyta.
Google nie śpi. Google patrzy. I Google WIE, czego szukali ci, którzy nas znaleźli****.
Że szukali przygódsherlocka, sherlocka k, a nawet i dziesiątek wersji pokrewnych to nic dziwnego, Sherlock może najwyżej rumieńcem zapłonąć, że taki jest rozgooglowany. Zasmuciło go, że szukali również scherlocka - i, co gorsza, że evidently znaleźli.
Dlaczego alkohol szkodzi?, pytali Sherlocka przyszli Czytelnicy,
dlaczego nie należy pić?! (alkoholu, piwa lub wręcz w ogóle),
jak bardzo piwo szkodzi? (Czytelnik precyzyjny)
jak nie pić piwa? (Czytelnik zdesperowany)
Jak dużo pić piwa? (Czytelnik, który trafił pechowo)
Jak pić dużo piwa? (Czytelnik, który trafił nieco lepiej)
Jak w ogóle należy pić piwo? (tu narzuca się potrzeba porad technicznych; postara się Sherlock lukę uzupełnić)
Po czym poznać, że można dużo wypić? (po tym, że się nie jest wstrząśniętym treścią bloga)
Porzucić picie piwa! (tu Sherlock czuje, że argumentacja jego mogła być pomocna!)
I co niby potem pić? (tu także)
Do bloga Sherlocka prowadziła i
zatruta wódka (stąd zapewne okresowe spadki liczby Czytelników)
i wódka z Kubusiem (o zgrozo)
i wreszcie, po prostu, zapicie alkoholizm wraz z optymistycznym
wątroba odrasta!
Czytelnicy pragnęli się dowiedzieć, jak to jest
być tłumaczem i
co to znaczy być filozofem?
(a otrzymali: filozof: wyjaśnienie na wesoło oraz bojaźń i drżenie Kierkegaarda).
Sherlock pękł z dydaktycznej dumy, gdy dowiedział się, że blog jest jest źródłem wiedzy na temat
mitu danych zmysłowych
zasady biwalencji
principium inividuationis
funkcjonalizmu+filozofii=definicji
dowodu na istnienie świata w ogóle
oraz dowodu na istnienie zewnętrznego świata (moore) w szczególe, co jest kolejnym widomym znakiem, że na blogu bywają studenci filozofii, dręczeni metafizycznymi pytaniami:
co to jest sesja?
dlaczego pada (deszcz)?
dlaczego pada deszcz + wyjaśnienie?
a zarazem świadomi, że pytań owych
bez wódki nie rozbieriosz.
A oprócz studentów zjawili się na blogu:
hegliści sowa minerwy wylatuje o zmierzchu
neohegliści: sowa minerwy wylatuje PO zmierzchu
kontrneohegliści: sowa minerwy ZAWSZE wylatuje O zmierzchu
hegliści przyziemni: sowa minerwy PRZYCHODZI o zmierzchu (Pan Jezus już się zbliża tupu-tupu-tup!)
talesiści: metafora wody w filozofii
antytalesiści-hydroantyrealiści: przecież nigdy deszcz nie pada!
górale-internauci, którym żal: Bieszczady tożsamość
wojskowi: Bitwy bieszczadzkie
jacyś sympatyczni ludzie: jamniki do kupienia, których Sherlock serdecznie przeprasza, że nie będzie pomocny w zakupie kojca dla psów faustus
i tacy mniej sympatyczni: pół jamniki (uwaga, autora zapytania Ile lat żyje jamnik uprzedzamy, że po przepołowieniu zdecydowanie krócej!)
Sherlock dumny jest, że mógł służyć pomocą:
przedszkolankom: kolorowanki nowe przygody autobusy
a zwłaszcza braciom sherlockistom: choć nieprawdopodobne musi być prawdą, nawet jeśli sherlockiści owi to tylko belfrzy-plagiatorzy: Conan Doyle konspekt lekcji, żywi jednakże nieokreśloną nadzieję, że nauczycielem nie była osoba poszukująca informacji nt. filozofii Kenta.
Nie jest natomiast pewny, czy to, czego szukał odnalazł na jego blogu autor zapytania:
czy rozmiar ma znaczenie?, zwłaszcza jeśli autor ów jest również autorem rozpaczliwego w Google wrzuconego wyznania ukręciła jaja!
Ponadto był Sherlock źródłem inspiracji dla poetów (bo w deszczu nie widać...), złodziei-amatorów (cięcie szyby diament), gospodyń/gospodarzy domowych (wyjść w praniu) aż wreszcie dla kogoś, kto nawet jeżeli do rodziny Sherlocka nie należy, to niebawem zacznie (znaczenie focha angielskiego).
Tylko, jedno, najmilsi, dręczy Sherlocka i, ukhm, niepokoi. Proszę, jeśli jesteś tu, drogi Czytelniku, napisz mi, czy mój blog pomógł Ci w walce z chronicznym chrząkaniem?
P.S. Kto oprócz Sherlocka zaczął się serio obawiać, że Google to jest właśnie ten Duch, o którego była cała Heglowska afera?
***
* Dla przewrażliwionych: spoko, dzisiaj NIE będzie o paradoksie kłamcy;)
** Sherlock zawsze stanowczo polemizował z tezą o tak zwanym uprzywilejowanym pierwszoosobowym dostępie do własnych stanów mentalnych, zwłaszcza w odniesieniu do pragnień. Teza owa głosi tyle, że sami wiemy, czego chcemy lepiej niż jakakolwiek osoba druga (osoby trzecie są niewtajemniczone zawsze i z definicji), choćbyśmy owej osobie drugiej najszczerzej jak umiemy i wszelkimi językami pragnienia owe komunikowali. Sherlock nawet nie wie, czy jest sens się trudzić i przytaczać banalne kontrprzykłady postaci
A: Ale ja dzisiaj nie chcę pić.
B: [nalewa]
A: Ej, ale czemu ty masz więcej?!
*** Dla niewtajemniczonych (są tacy??); google analytics jest to mały detektywik Sherloczek, którego instaluje się na swojej stronie/blogu, żeby Sherloczek ten obserwował i dedukował; ilu nas czyta, gdzie nas czytają, jak często bywają, jakich przeglądarek używają, czy są to dzieci neostrady czy mają burżuje lepszego jakiegoś neta?, wolą Żołądkową czy Żubrówkę? skąd przybywają? dokąd poleźli? etc. Na koniec smaruje taki mały Sherloczek sto dwadzieścia wykresików, które można sobie potem obejrzeć.
****No właśnie. Mały Sherloczek wypisuje jeszcze pracowicie, jakie słowa wrzucone w gugla doprowadziły nieszczęsne ofiary do naszego bloga.