Thursday, 28 January 2010

Wybór Sherlocka i co teraz będzie...

Po pierwsze, to będzie od dziś na niebiesko, bo na ruziowo to byłaby jednak przesada (Sherlock przeprowadził eksperyment naoczny i skoro on tego nie wytrzymał, to nikt poza nim tym bardziej nie dałby rady). Po drugie, w ogóle coś jeszcze będzie, a przyznajcie, że już prawie uwierzyliście, że nie będzie. Sherlock w każdym razie wierzył... Po trzecie, i w to to z kolei nie uwierzycie, nie będzie już o Sherlocku H. Mało tego, Sherlock H. zostanie nawet częściowo wymazany z historii blogu, być może łącznie z notkami o Basilu i Jeremym, które prawdopodobnie brutalnie Sherlock wytnie stąd całkiem. Czy pozwolicie zatem Sherlockowi K. na ostatni, pożegnalny o Sherlocku H. akapit?
Związek Sherlocka K. z Sherlockiem H., odkąd ujawniony został na blogu i pod pręgierzem opinii publicznej postawiony, coraz to tragiczniejsze przechodził koleje. Pojawiały się, naturalnie, i życzliwe głosy - i za każde ciepłe słowo padłe z ust (?) tych głosów dziękuje Sherlock serdecznie, były one jak świetliki w mrocznym jarze nietolerancji i wzgardy. Jednak przyjazne te szepty zagłuszały okrzyki pełne potępienia. "Niech robi Sherlock K. z tym Sherlockiem H., co chce, tylko czy musi się z tym tak afiszować?" - pytały wymownie. "A liczyłem na coś ciekawego..." - kwitowały szyderczo komunikaty, że Miłości swojej poświęci Sherlock jeszcze kilka notek. "Nie doczytałem tego nawet do końca" - wyznawały bez cienia żenady, z wyrzutem wręcz i tonem wyrażającym urażone uczucia religijne. Nie zliczy Sherlock K. wszystkich szyderstw, przymówek i drwin, które znieść musiał w imię uczucia zakazanego, ileż razy wpychano go z powrotem do szafy, ile prób podjęto, by ekspresję uczucia owego ograniczyć. Wszystko znosił Sherlock K. z godnością osobistą, ostatnio jednak miarka się przebrała. Opowiadał właśnie Bliskiej Osobie o notce na temat najnowszego filmu, którą zamieścić zamierzał na blogu, gdy nagle Osoba Owa weszła mu łagodnie w słowo: "Dobrze, dobrze - mruknęła Osoba, tonem, w którym mieszało się pobłażanie i życzliwe, acz poważne napomnienie. - A jak tam twój doktorat?".
Tej zniewagi znieść Sherlock K. w pokorze już nie zamierzał. Osobę zastrzelił, naturalnie, fochem, ale to sprawy nie załatwiało. Sherlock K. podobne głosy postanowił raz na zawsze uciszyć. Wyjść rozważał wiele.
Po pierwsze, mógł sfochać się na amen i w solidarności z obiektem swojej pasji, a otoczenia szyderstw z godnością zniknąć wszystkim z nietolerancyjnych oczu (widać "the world was not ready for us" - jak powiedziałby Sherlock H.). To jednak oznaczałoby poddanie się presji, ucieczkę, niepisanie bloga w ogóle, a co gorsza, w konsekwencji, konieczność zajęcia się doktoratem.
Po drugie, mógł robić swoje i udawać, że nie słyszy. Byłoby to jednak wyjście podłe, niskie i tchórzliwe, bo Sherlock głuchy nie jest i tak, owszem, domaga się dla swojego związku z Sherlockiem H. nie tylko milczącej tolerancji, ale wręcz entuzjastycznej akceptacji.
Rozważał też, po trzecie, by rozważać ten problem w nieskończoność, co miałoby tę zaletę, że już nigdy nie musiałby się zabrać do doktoratu, ale i tę wadę, że nie miałby ani frajdy z pisania o Sherlocku H. ani satysfakcji z demonstracyjnego o nim niepisania.
I ten ostatni kłopot nakierował go na wyjście właściwe, śmiało zasadzie niesprzeczności się sprzeciwiające*. Otóż od dziś zamierza Sherlock K. zarówno frajdę mieć z publicznego Sherlocka H. obpisywania, jak i satysfakcję z dumnego na jego temat przed Wami milczenia. Wartością dodaną tego rozwiązania jest to, że tak w ogóle to milczeć przed Wami nie zamierza, co oznacza, że teraz przed pokusą zajęcia się doktoratem będą go chronić aż trzy lepsze zajęcia.
A obpisywać będzie Sherlock K. Sherlocka H. w miejscu specjalnie dla niego przygotowanym, tam teraz publicznie spożywać będą kolacje przy świecach i nieskończone przy tej okazji o aktorach, scenarzystach, ilustracjach, diagnozach, wydaniach, lokomotywach, fajkach, Watsonach i opowiadaniach prowadzić długie nocne rozmowy. Gniazdko to nazywać się będzie sherlockista.wordpress.com i cieszy się trochę Sherlock, że nikt z Was dobrowolnie tam nie zajrzy, bo do pokazywania gościom jeszcze nie bardzo się nadaje ;)

Tu, na starych śmieciach będą natomiast Sherlocka K. kolejne przygody, filgloski oraz porady, jak w życiu postępować nie należy.
Kilka spostrzeżeń w temacie "jak nie pisać doktoratu" już nawet w tej notce dałoby się znaleźć...




---
* Filgloska: Nie można o czymś zarazem pisać i nie pisać w tym samym czasie i pod tym samym względem. Nic Arystoteles nie wspomina o "w tym samym blogu".

2 comments:

Oki said...

Kot się niezmiernie cieszy, że Sherlock wreszcie odmilkł, to raz. A dwa, Kot uprzejmie Sherlocka informuje, że się Sherlock pomylił się twierdząc, że do gniazdka sherlockistycznego nikt dobrowolnie nie zajrzy. Otóż Kot zajrzał. Z własnej, nieprzymuszonej i trzeźwej woli. Co więcej, zamierza zaglądać tam regularnie : )

Sherlock Kittel said...

:) :) :) Kocie, no przeca te świetliki to o Tobie ;) Bardzo mi miło i zapraszam!