Sunday 10 February 2008

Coś do posłuchania, coś do wypicia, o metafizycznym znaczeniu Google'a i o tym, co czyni nas jednostkami myślącymi...




A to Sherlockowi poprawia humor zawsze (kliknij mnie!)


Żeby Wam też poprawiło - obiecuję, że stawiam butelkę dobrego wina temu, kto pierwszy zgadnie w komentarzach dlaczego!

Zastrzegam sobie prawo do zadania pytania dodatkowego, celem ustalenia, czy odgadujący

a) nie jest sztuczną inteligencją* (czytaj: bezdusznym guglarzem**)

b) nie definiuje "dobrego wina" w sposób, który wymusiłby na Sherlocku wyprzedaż dóbr ziemskich i ucieczkę na Kajmany przed wierzycielami.

W wypadku zajścia b, nagroda przechodzi na mniej wymagającego autora prawidłowej odpowiedzi;)

A podpowiedź jest taka, że wbrew pozorom, aby zagadkę zagadnąć, nie trzeba wcale znać się na humorach Sherlocka K. ;)

***
* i ** filgloska: Sherlock ceni sobie ideę "rozszerzonego umysłu", a w szczególności umysłu rozszerzonego o laptopa, a nawet: umysłu w go(o)glach. Zawsze był wręcz zadziwiony śmiałą deklaracją Kartezjusza, że podobno można istnieć bez zewnętrznej stacji dysków. Sherlock tej sztuki osobiście nie opanował.
Co więcej, ceni sobie również Sherlock niebywale koncepcję Fregego, że wszyscy mamy wspólne myśli i w przeciwieństwie do wielu nigdy nie uważał, by koncepcja ta upadła wraz ze spektakularnym upadkiem koncepcji Trzeciej Rzeszy.
Przy tym wszystkim, dręczy wszakże Sherlocka staromodne upodobanie do koncepcji Myślącego - ale jednak Indywiduum. Nie tylko dlatego, że o ile poczucie Wspólnoty Duchowej i Intelektualnej to rzecz niezwykle miła i cenna, o tyle niekoniecznie lubimy żywić takie poczucie wobec, uhm, całej ludzkości. Są takie sprawy, w których przypadku poczucie tak szeroko zakrojonej wspólnoty jest nam bodaj jeszcze bardziej nie na rękę.
Główny powód, dla którego Sherlock odrzuca holistyczną koncepcję Jednego Rozszerzonego Umysłu Ludzkości to ten, że, jak Sherlock odkrył niniejszą niewinną zagadkę na blogu wieszając, ma ona katastrofalne konsekwencje. Skoro umysł jest jeden, to znaczy, że albo nie ma go nikt, albo mają go wszyscy.

I Sherlock albo będzie pił z zombie, albo będzie musiał postawić wino sześciu miliardom współ-ludzi...

Oczywiście jedyne rozsądne wyjście, to takie, by utrzymać sprytną teorię umysłu google'ami rozszerzonego, a jednocześnie wymyślić zasadę wyróżniania w umyśle owym pod-umyślików indywidualnych. Brzmi jak wyzwanie z piekła metafizyki rodem, ale kto uważnie przeczytał regulamin zagadek, ten już widzi, jak prosto da się z tym wyzwaniem uporać.

Najmniejsza samodzielna cząstka Rozszerzonego Umysłu Ludzkości to po prostu taka, która zdolna jest udowodnić, że nie jest Google'em...


A na koniec, kto zauważył tę piękną konsekwencję naszej teorii, że ostatecznie principium individuationis ludzkości jest wino, to samo wino, w którym na co dzień marynuje się prawda?

5 comments:

Anonymous said...

Drogi Sherlocku!

Jako że nikt jeszcze nie próbował zgadnąć, postanowiłem spróbować swoich sił. Co prawda nigdy jeszcze nic nie wygrałem, ale przypominając sobie lekcję z rachunku pradowdopodobieństwa, jeżeli będę jedynym który weźmie udział w konkursie, to moje szanse wyniosą jak łatwo obliczyć l/l pomnożone przez lOO czyli lOO%! Pomijam tu taki drobny fakt, że muszę trafić...

Podpowiedź co do google'a obudziła we mnie wszelkie informatyczne instynkty. Niestety, pierwsze pytanie do googla: "dlaczego beethoven poprawia humor Sherlocka" przeniosło mnie na stronę z kawałami. Nic to mi nie dało.

Wizja taniego wina mnie tak kusi, że spróbuję coś z siebie wydusić chociaż nie mam zielonego pojęcia. Czy chodzi o to, że któreś wykonanie tej jakże kojącej uszy muzyki przypisywane jest niejakiemu Ralphsowi (ale któż by przywiązywał uwagę do imion) Holmesowi ?? A może o to, że muzyk który gra na smyczkach jest nieopisanej urody??

Sherlock Kittel said...

hm;) Mogę Cię pocieszyć, że mnie się (na razie!) nie udało wyguglać właściwej strony, mimo że wiem, gdzie ona mniej więcej może być i znam wszystkie słowa kluczowe...

Ale podpowiedź Ci się należy:
rzeczywiście chodzi o jednego z wykonawców owego koncertu, którego nieopisana uroda jest jednakże li tylko odblaskiem ogólnej nieopisanej wielkości...

Chyba będę musiała obmyślić jakąś nagrodę pocieszenia ;)

...ale z drugiej strony nie wierzę, że ktoś, kto potrafi przeprowadzać takie podstępne manewry z własnym podpisem, jakimś mrocznym sposobem tego z Sieci nie wydobędzie;)

cheers,
Sherl.

Anonymous said...

Na szczęście zawsze mam przy sobie swoją zewnętrzną stację dysków (Kartezjusz chyba nie miał racji) a tam swoje algorytmy sortowania. Szybko sporządziłem listę wykonawców tego wideo-klipu i wydałem komputerowi rozkaz:

# posortuj wykonawców po urodzie

wynik: 1. David Oistrakh 2. Vladimir Yampolsky

Tu się uśmiechnąłem, że mam już swój typ. Trochę poczułem się jak w "Milionerach" (mam nadzieję, że trudność tej zagadki odpowiada pytaniu za podobną stawkę z tego programu). Na wszelki wypadek postanowiłem skorzystać z Twojej podpowiedzi:

# posortuj wg wielkości

wynik: 1. David Oistrakh 2. Vladimir Yampolsky

Trochę się zdziwiłem, bo Yampolsky brzmi znajomo, jakby z Polski, ale z komputerem nie pogadasz... A więc czyżby Sherlock miała sentyment do skrzypka Davida Oistrakh-a?

Sherlock Kittel said...

Poległam...
Wolę nie myśleć nawet o tym drugim, skoro Ojstrach jest od niego większy i piękniejszy...

Hm, jak by to, miałam na myśli raczej kogoś, kto nie tylko nie był skrzypkiem, ale nie był nawet w rzeczywistości skrzypkiem amatorem ;)

Ale gratuluję perseverance;) Nagrodę pocieszenia masz w kieszeni!

maszkiew said...

Nasuwa mi się takie, może toporne i nie wymagające googlowania skojarzenie: Dyrygent z urody przypomina pewnego wspaniałego profesora, specjalistę od logiki. ;)